Teoria niczego

Spread the love

Przede mną ławeczka, ławeczka tak zwana interwencyjna, niedawno ją wstawili, wernisaż był i przyszło sporo osób, co prawda nie grała żadna muzyka, wina też nie było, ale przyszli, przyszli ludzie i stworzyli wokół taki kokon humanoidalny, któremu wcale nie powin_m się dziwić, lecz dziwię się mimo wszystko, bo za każdym razem, gdy to się dzieje i gdy to się kończy, to myślę sobie, że to ostatni raz, na pewno ostatni raz i że już nie nastąpi nawrót, że ani ty, ani ja nie będziemy musieli walczyć, że staniemy i nasz kontakt wzrokowy rozwinie się, rozprzestrzeni, uformuje dobroć.

Staram się patrzeć, patrzę ładnie, bezpośrednio, na ciebie numer 1, na ciebie numer 2, na ciebie numer 3 i tak dalej, aż w końcu postanawiam odłożyć swoje zamiary na bok i położyć się w kącie i tak leżeć bez myślenia o tym, jak było  i o tym, jak będzie, bo w hermetycznej przestrzeni nie można żyć zbyt długo, tak, to wtedy pierwszy raz pomyślał_m o tym akcie i zdziwiło mnie właściwie jak naturalnie mi w tym stanie myślowym i że niczego nie potrzebuję, bo paradoksalnie ta myśl dała mi nadzieję, dała nadzieję do życia w kulturze błędu.

Jak interpretować istniejącą pomiędzy nami ciszę? Możemy wytłumaczyć ten stan na przykład tym, że nasze poziomy porozumienia werbalnego wykraczają poza możliwości nadane nam w sposób biologiczny. Jak bardzo uwielbiamy tego typu dyskusje, jak bardzo lubimy spierać się w kontekstach nature or nurture, jak starannie pielęgnujemy konstrukty słowne uformowane w płeć biologiczną i płeć kulturową. A co to właściwie jest ta płeć biologiczna? To płeć genitalna, płeć ośrodkowego układu nerwowego, obwodowego układu nerwowego, płeć hormonalna? Według modernistycznych ujęć kultury wysokiej biologizacja jest surową esencjalizacją, a spojrzenie na świat powinno mieć wymiar pozbawiony interpretacji cielesnej. Ciało nie wchodzi w zakres kultury wysokiej. Ciało jest kulturą niską.

W jednym ze swoich tekstów McLuhan wskazuje na istnienie zimnych i gorących środków medialnych, ja natomiast chciał_bym przetransformować to ujęcie w kontekście kulturalno-rozrywkowym. Dla McLuhana środkiem gorącym jest film, dla mnie natomiast muzeum sztuki współczesnej. Dla McLuhana środkiem zimnym jest telewizja, a dla mnie struktury poruszające się na skraju, jak na przykład ta, w której właśnie się znajduję, gdzie martwe łączy się z żywym, gdzie imperializm łączy się z normalizacją, gdzie taksydermia łączy się z zainscenizowaną przez ludzkie dłonie scenką leśną, gdzie pod strukturą instytucji wysokiej kryje się zoo,  w którym panują warunki gorsze niż w realnym i pełnoprawnym zoo.

Siedzimy, czekamy, następują pewnego rodzaju modyfikacje, ale właściwie nadal wszystko stoi. Dwumiesięczna ingerencja w strukturę zastaną jedynie w początkowych etapach może napawać optymizmem. Gdy dochodzi do równomiernych powtarzalności, gdy każdy kolejny akt jest kalką poprzedniego, przestaje się mieć wrażenie ruchu, a koncept rewolucji odchodzi zbyt daleko, żeby kiedykolwiek móc do niego wrócić. I kiedy leżę w kącie i ktoś puka w szybę, puka, puka, a ja nie odpowiadam, już nie nawiązuję kontaktu wzrokowego, już nie, tylko leżę  i staram się na dodatek nie ruszać, to w pewnym momencie następuje przesycenie stanem niesubordynacji, lecz dzieje się to początkowo w zakresie łagodności i czułości. Wzywają najpierw technika, potem weterynarza, ktoś mnie dotyka, ktoś mnie podnosi i mówi, mówi, mówi, wenflon w żyłę, a serce jeszcze bije, bije, bije i nie umieram nie, to nie ten moment, nie, a potem zapominam.

I już nic nie wiem, czy to prawda, czy fałsz, czy jestem tutaj, czy mnie nie ma i te głupie myśli o tym, że wszystko w porządku, że jedyną opcją interwencji jest ich obecność, ich obecność za szybą, której nie można rozkruszyć, tak jak wypadałoby, gdy wypowiada się na głos słowo kwarc, które samo w sobie nosi jakiś rodzaj ostrości i kruchości, i tak to jest, że aż zęby zaczynają się ocierać, mimo że szkliwo posiada wartość 5 w skali Mohsa.

Moje zęby noszą w sobie ubytki. Każdej nocy uprawiam bruksizm.
Tekst suri stawicka