Przemocowa kultura

Spread the love

Dać dużo ziół. Położyć obok na patelni ziemniaka, albo plasterki jabłka. Zapalić świeczki. Przepisów jest wiele i wszystkie podkreślają w jaki sposób można zminimalizować nieprzyjemny trupi odór. Oczywiście nikt nie pisze w ten sposób. Pojawiają się eufemizmy w postaci: „nieprzyjemny zapach”, lub jeszcze lepiej „gdy nie ma dobrej wentylacji”. Wszystko dookoła. A problem jest oczywisty: co zrobić, gdy smaży się trupa karpia i w całym domu śmierdzi. Przecież na święta ma być pięknie, rodzinnie, szczęśliwie, już pierniczki upieczone, już zmęczeni świątecznymi porządkami domownicy, wszystko zapięte na ostatni guzik, a tu smród – trupi smród. Więc porady zaczynają się wylewać na każdym portalu i poważnej kulinarnej stronie już od samego początku grudnia. Dlatego drodzy Państwo i ja dołączam się z moją poradą, jest ona bardzo prosta i radykalnie eliminuje trupi odór: wystarczy nie przyrządzać karpia na wigilijny stół. Wystarczy nie kupować jego trupa. Wystarczy zrobić wegańską wigilię. Zapewniam nie będzie cuchnęło i w domu utrzyma się przyjemny zapach korzennych przypraw. Bardzo to proste.

Gdy przyjrzeć się kuchni gdzie królują nie tylko karp ale i wszelakie zwierzęce ciała, cały czas trwa batalia o ich zjadliwość. Zatrucie się przeterminowanym „mięsem” bywa bardzo szkodliwe. W słowie „mięso” nie ma bowiem prostego faktu, mamy do czynienia z zabitym ciałem – czyli trupem. A takie martwe ciało szybko ulega rozkładowi. Więc przynosimy do domu trupa i zaczynamy walkę z rozkładem. Gotowanie, smażenie, grillowanie musi odbyć się w odpowiednim czasie. Chłodnie, lodówki i zamrażarki wydłużyły czas „przydatności”, ale i tak licznik tyka nieubłaganie. W niektórych restauracjach i sklepach gdzie zysk ważniejszy jest od zdrowia klienta robi się różne zabiegi ukrywające rozkład, gdzie przyprawy odgrywają nie raz kluczową rolę. Co więcej nawet jeżeli spożycie następuje w wyznaczonej do tego dacie i tak człowiek surowego trupa nie zje. Nawet sam „tatar” wymaga przypraw i warzywnych dodatków, to samo z sushi. Potrzebujemy wiele zabiegów, w tym przypraw, żeby trup stał się pokarmem, „mięsem”. A i tak nierzadko odchorowujemy, zwłaszcza, że same zwierzęta nim zostały dla naszej „przyjemności podniebienia” zarżnięte, karmione były antybiotykami i hormonami.

Świąteczny czas, radosny czas. Dzwoneczki dzwonią, anioły i święci Mikołajowie po miastach i wsiach biegają. Wszyscy uwijają się jak w ukropie. Już za chwilę wigilia i dwa dni świąt. Niczym nie skrępowany czas przejadania się, prezentów, spotkań i rozmów. Święta grudniowe zostały wypromowane nie tylko jako święta ważne dla religii chrześcijańskich, ale również jako święta rodzinne. O spokoju, miłości, szczęściu ze spotkania przy wspólnym stole mówi się na okrągło. Tylko jak zawsze w naszej przemocowej kulturze nie dostrzega się, że cała ta radość i celebrowane wspólnych chwil zalane jest morzem nieszczęścia. Ciągle na targach sprzedaje się żywe karpie. A to oznacza jedno: najpierw cierpią koszmarne tortury w brudnej wodzie, gdzie coraz mniej tlenu powoduje, że duszą się. Brane do rąk sprzedawcy i nabywcy cierpią ściskane, uderzają się o ladę, szarpią się w płytkiej wodzie, gdzie ich linia brzegowa boczna zamiast dawać rozpoznanie otoczenia przynosi cierpienie. Potem nieumiejętnie zarzynane przez ludzi w domu konają w cierpieniach. Jak karp ma szczęście to zostaje zamordowany przed tym nim trafi na targ. Jego szczęście polega wówczas na tym, że agonia skrócona zostaje o parę godzin czy dni – ale i tak ginie. Oprócz karpi od jesieni mordowane są w rzeźniach zwierzęta tylko po to, by trafić na grudniowe stoły jako „szynka”, „kiełbasy” różnego rodzaju: trupa świni, czy małego cielaka nie może zabraknąć na świątecznych stołach. A wszystko przy dzwoneczkach, anielskich śpiewach, radosnym „bóg się rodzi” i dla rodzinnej atmosfery.

I tak co roku, i tak codziennie, wielka rzeź trwa, tylko po to, by człowiek mógł się cieszyć ze spotkania, z rozmowy, z rodziny – przy zastawionym stole. Sądząc po wielkich zakupach, po wielkich zapasach, współcześnie najważniejszy jest stół zastawiony suto, najważniejsze jest to, co na stole, tak jakby sama obecność tych których kochamy nie była wystarczająca, zupełnie tak jakby potrawy z roślin nie pozwalały świętować, czy cieszyć się obecnością drugiego człowieka.

Grudniowe święta to tylko eskalacja tego, co dzieje się na co dzień. To tylko podkręcenie prędkości zabijania. Tylko, że dla nas ludzi dzwonią dzwoneczki i sypie się sztuczny śnieg hipokryzji. Wolimy nie widzieć, nie słyszeć, nie wiedzieć, choć dane są na wyciągnięcie ręki, na jeden klik w naszym komputerze. Wolimy jednak udawać, że nic złego się nie dzieje, a my mamy szczęśliwy czas, rodzinny czas, przy suto zastawionym stole. Wesołe święta.

54, 268, 850, 345 – to liczba podana przez Animal Kill Clock USA – stan na 23.12.2024 – w tym 3,797,000,000 ryb hodowlanych zostało zabitych w tym roku.

6, 297, 437, 200 – to liczba podana przez Animal Kill Clock Wielka Brytania – stan na 23.12.2024.

Rocznie około 10 bilionów zwierząt ginie w rzeźniach Unii Europejskiej (dane EUrogroup for Animals).

Tekst prof. Joanna Hańderek