1 litego 1995 roku zmarła podczas protestu Jill Phipps.

Spread the love
Jill Phipps. Fot. VegfestUK

Pamięci wszystkim aktywistkom i aktywistom

Około 50 tysięcy koni jest transportowana z Polski do włoskich rzeźni. z Kambodży, Wietnamu, Indonezji i Chin co roku ponad 1000 małp transportowanych jest do laboratoriów w USA. Na miejscu przeprowadzane są na zwierzętach eksperymenty medyczne. Rocznie z Brazylii do Wielkiej Brytanii transportuje się około 200 tysięcy krów. Między takimi krajami eksportującymi jak Brazylia, Argentyna, USA, a Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Hiszpania, Holandia, Belgia, Włochy, Turcja, Liban i Izrael trwa cały czas transport zwierząt do rzeźni. Po koszmarnym życiu w fermach przemysłowych, przed śmiercią w rzeźni, gdzie często stres i ból osiąga niewyobrażalne rozmiary dodatkowo zwierzęta zamęczane są w transporcie. Oczywiście wszystko w świetle prawa, regulacji, warunków transportu, ilości godzin, wszystko pod należną prawną ochroną. Człowiek zbudował tak swój świat, że przemysł torturowania zwierząt ma swoje paragrafy i prawne uregulowania.

1 lutego 1995 roku poniosła śmierć Jill Phipps. Została zmiażdżona przez dostawczą ciężarówkę, kiedy blokowała razem z innymi aktywistami wjazd na lotnisko samochodom wiozącym zwierzęta do rzeźni. Policja osłaniała transport zwierząt, nie aktywistów. Jill Phipps zmarła jak istoty, które broniła – nie dostrzeżona przez miażdżący system. Kierowca robił swoje, policjanci też, obsługa lotniska wykonywała swoją pracę. Wszyscy byli na swoich miejscach, cały system społeczny, cały aparat państwa – działał jak należy. Tylko aktywiści byli nie tam gdzie powinni.

Historia się powtarza. Jill Phipps zmarła jak Emily Davison, która 8 czerwca 1913 roku została stratowana przez konia króla Jerzego V podczas wyścigu Derby w Epsom. Obie kobiety były w miejscu, w który nie miało przebywać. System społeczny normalizujący przemoc, kulturowe wzorce uczące deprecjacji i obojętności tak działają: jednych wysyła się na śmierć, inni się bawią. Ci którzy widzą zło podejmują ryzyko, kładą na szali wszystko, również swoje życie. Wayne Hsiung został skazany na 90 dni więzienia oraz dwa lata nadzoru za kradzież kurczaków z ferm przemysłowych. Dostrzeżenie znormalizowanej przemocy lokuje człowieka poza systemem. W zeszłym roku aktywistki i aktywiści na warszawskim Torwarze protestowali przeciwko wykorzystywaniu  koni i to oni zostali skuci w kajdanki i przewiezieni na komisariat, to oni mają oskarżenia i wytoczoną przeciwko nim sprawę.

Kultura została zbudowana na przemocy. Współczesny człowiek zachodu żyje w strukturze „się bawi”, „się żyje”, „się je”. Normalne czynności. Za normalnymi czynnościami często jednak kryje się cierpienie, którego przez setki lat uczyliśmy się nie zauważać. Ludzie jedzący mięso uwielbiają się zasłaniać argumentami, że to odwieczne prawo natury, że ta już jest, wypierając fakt, że we współczesnym świecie możemy spokojnie funkcjonować bez dręczenia i mordowania zwierząt. Gdy Jill Phipps została zabita protesty w obronie wywożonych do rzeźni zwierząt się nasiliły. Firma mięsna najpierw musiała zwiększyć dofinansowanie na ochronę, potem została zmuszona do rzadszych lotów (transport odbywał się między Wielą Brytanią a Holandią), i wreszcie całkowicie zrezygnowała ze względu na nierentowność całego przedsięwzięcia. Presja ma sens, wymuszone restrykcje zatrzymały proceder. Rzecz w tym, że ludzie zaangażowanie w transport zwierząt widzieli w tym jedynie biznes. Jill Phipps i pozostali aktywiści i aktywistki byli przeszkodą, osobami, które niszczą ich zorganizowany proceder. Cierpienie, śmierć, etyczny wymiar dostrzegają aktywistki i aktywistki. Jill Phipps wiedziała, że w tym wypadku norma oznacza niszczenie życia.

Jill Phipps i Emily Davison zmarły, ale nie zniknęły, nie zostały zakryte przez tumult rozrywki i potrzeb jakie wygenerował sobie człowiek. 1 lutego wielu aktywistów i aktywistek na całym świecie wspomina niesamowitą kobietę, która miała moc myślenia na przekór systemowi i kulturowym normą. Jest nas też coraz więcej: wegan i weganek, abolcjonistek i abolicjonistów zwierzęcych. Jeden człowiek podobno nie zmieni świata. Złudne myślenie uśpionych ludzi. Jeden człowiek może bardzo dużo, zwłaszcza, gdy obok jest drugi, trzeci, czwarty, setny, tysięczny. My możemy wszystko. Od Ja zaczyna się MY, od mojego sprzeciwu, braku zgody, sprzeciwu zaczyna się nowe prawo, nowe normy, bo MY to wspólnota, która potrafi mówić o dobru i złu w zupełnie inny sposób. Emili Davidson się udało, prawa kobiet dzisiaj stały się normą. Emili Davidson nie była sama. Jill Phipps się udało, teraz nasza kolej żeby zmieniać ten świat dla innych istot na lepsze.
Tekst prof. Joanna Hańderek