Nieuważność

Spread the love

Starość, szacowna, spokojna jesień naszego życia.
Poważana i doceniana. 

Piękne teorie dotyczące starości. Tylko że we współczesnym świecie panuje uwielbienie młodości. Wzruszają nas nieporadne dzieci, cieszy ich dorastanie. Widzimy piękno młodego ciała. Kult młodości i sprawności. Od naszego ciała oczekujemy, że nie podda się tak łatwo starości, chcemy walczyć, idziemy na wojnę. Starość stała się złem, któremu trzeba się przeciwstawić. A jeżeli już nasze ciało się podda, to wówczas należy zacząć ukrywać jej wszelkie oznaki. Niech pozostanie chociaż młodzieńczy zapał i postawa.
Tak samo interesują nas szczeniaczki, małe kotki. Adopcja najchętniej dokonuje się właśnie wtedy, kiedy jeszcze maluchy są słodkie i figlarne. Rozkoszne proporcje ciała: duże głowy, wielkie, niebieskie oczy kotów i ich krótkie ogonki. Tak bardzo chcemy 101 dalmatyńczyków jak są małe. Tak bardzo chcemy pomóc, gdy w azylu znajdziemy zalęknionego szczeniaka, młodego kociaka. Ogromna jest to radość w domu, gdy maluch zaczyna się oswajać i ufnie za nami biegać.
Moja ukochana mamusia, mój ukochany tatuś. Dziecko przytulone do rodzica. Tylko że potem relacja się odwraca. Dorosłe dziecko nadal ma mamusię i tatusia. Nadal może się przytulić, tylko że biegnie do pracy, ma swoje życie, ma swoje zobowiązania. Miłość dalej jest, tylko nie ma czasu, albo nic już nie ma, tylko starzejące się zobowiązania. Starość zaczyna być samotna. Rodzice czekający na wizytę dziecka. Samotne godziny w mieszkaniu, przed telewizorem. Czasami jeszcze wpadnie jakaś znajoma, ale znajomi umierają. „Z naszej półki już biorą” – mawiają ze spokojem i czekają na swoją kolejkę. Serial telewizyjny staje się substytutem życia. Radio włączone, ale i tak ledwie słychać. Coraz mniej się widzi, coraz mniej słyszy. Starość zamyka. Samotność staje się codziennością. Coraz trudniej wyjść z domu, wstać z łóżka.
Stare psy są denerwujące. Żyją zdecydowanie za długo. Dla właściciela nieraz jest to utrapienie. Pies przestaje pilnować domu, nie chodzi już na spacery, sika pod siebie, ślini się, coraz więcej pieniędzy trzeba wydać na weterynarza. Człowiek zaczyna sobie obiecywać: „już nigdy więcej żadnego zwierzęcia”, „następnym razem to będzie inne zwierzątko”. Człowiek zaczyna się zastanawiać „a może by tak psiaka uśpić?”.
W końcu ledwie się rusza, ma kłopoty z siadaniem i wstawaniem, robi pod siebie. Co taki pies czuje? Co taki pies ma z życia?
A tak humanitarnie jeden zastrzyk i po kłopocie. Będzie można dom doczyścić, wywietrzyć. Będzie spokój. No i spadną koszty utrzymania.
Dom pogodnej jesieni, dom złotej jesieni. Rozwijają się piękne wizje. Prywatne i państwowe, o pięknych nazwach „Pod Klonami”, „Zacisze”, „Piękna Jesień”, „Złote Liście”. Więzi rozerwane. Pęknięcie. Czasami za tym idzie dramat dorosłych dzieci, które nie mają możliwości, by zadbać o rodziców, nie mają szans, by zabezpieczyć ich potrzeby. Czasami za tym idzie tragedia rozstania. A niekiedy zwyczajnie niechęć, niemoc, a czasami egoizm i nieumiejętność w radzeniu sobie nad opieką. Problem nie jest prosty. Dramat nie jest jednoznaczny. Człowiek zostaje sam – po jednej i po drugiej stronie. Strata rodzica i strata dziecka. I jedno, i drugie cierpi. Czasami cynizm dziecka może być tylko grą.
I tak starość zostaje odizolowana od młodości. Świat robi się higieniczny. Niebezpiecznie zapominamy, że nie jest tak łatwo żyć, jak nam się na początku wydaje.
Niebezpiecznie oddalamy się od siebie nawzajem.
Pozostawienie psa gdzieś poza miastem, wyrzucenie kota w odległej dzielnicy. Problem znika. Wyrzuty sumienia przy dobrze wyćwiczonej obojętności też nie będą za bardzo doskwierać. Był, nie ma. Poradzi sobie. Zwierzęta mają instynkt. Przetrwanie w genach. Kot potrafi sobie zawsze znaleźć miejsce. Pies ma zdolności przystosowania. Tylko że świat nie dla wszystkich stoi otworem. Zwłaszcza zimą, kiedy ludzie myśląc o swoich potrzebach, zamykają okna w piwnicach. Błąkające się, zmarznięte zwierzęta nie mają nawet tego małego pomieszczenia w piwnicy, gdzie mogłyby choć na noc uciec przed mrozem. Wiosną ocieplanie domów zabiera ptakom ich miejskie gniazdeczka. Ostre kolce na parapetach nie pozwalają odpocząć w drodze. Zatrute jedzenie, szkło potłuczone w karmie – takie zabawy ludzi. Trutki na gryzonie. Wypalanie chwastów środkami chemicznymi. Potem dziki pies, kot, jeż umierają w bólach. Agonia może trwać całe godziny. Do tego dochodzi złamane serce. Najpierw pies czy kot czeka, wraca w to miejsce, gdzie został porzucony, potem zaczyna szukać domu, ciągle wierzy, że przecież nie mógł być ot, tak zostawiony. Czeka, cały czas czeka. Zwierzęta nie mogą uwierzyć, że nam tak po prostu się znudziło i już ich nie chcemy. One nas kochają całym sercem. Nieważne jak starym. One na nas czekają.
Starość staje się bezczasem nieistniejących spotkań, wizyt, nieodbytych rozmów, milczącego telefonu, nieprzekazanych wspomnień, utraconych doświadczeń. Potem pozostaną tylko zdjęcia, wpisy w pamiętniku. Gdy ktoś je znajdzie, będzie się zastanawiał, gdzie to było? Kto z kim? Pozostanie twarz, sylwetka. Doświadczenie ucieka. Śmierć starego człowieka to umieranie naszej tożsamości, naszej kultury.

Z takim pietyzmem odnosimy się do zabytków, robimy wszystko, by je zachować dla następnych pokoleń. Opowieści starego człowieka już nie robią na nas takiego wrażenia. Czasami są tak nudne, że sami wpadamy w bezczas. Bezkres tego, co było i dla nas już nie istnieje. Tylko że wtedy odcinamy się od nas samych, od tego, co nas stwarza, tego, co pozwala nam na istnienie. Tego, co nadaje nam inny wymiar rozumienia nas samych, naszej własnej kultury. Stary człowiek to ślady, świadectwo, historia, egzystencja. Stary człowiek to mądrość. Nawet jeżeli to mądrość małych gestów, codziennych czynności, prostych słów. Nawet jeśli ta mądrość to tylko opowieść o lubczyku i przekwitających malwach. Nasza nieuważność wobec starości jest ślepotą na to, co czasami najważniejsze.
Opieka nad starym zwierzęciem bardzo dużo uczy. Stary zwierzak już nie rozbawi dzieci. Ledwie idzie na sztywnych łapkach. Lekcja godności. Zejść ze schodów. Dojść do miski z wodą, wejść do kuwety. Stary kot stracił swoją gibkość, ale ciągle mruczy na naszych kolanach. Coraz ciszej. Jeszcze tu jest. Obecność bezcenna. Miłość się nie starzeje. To tylko my, ludzie i nasza nieuważność blokuje świadomość. Stary kot mruczący na kolanach, stary pies, który próbuje dotrzymać nam kroku na spacerze przywracają sens miłości. Miłość się nie starzeje. Ona nadal tu jest, jeszcze jest.
Starość to przestrzeń, ta pozostawiona za sobą i ta rozciągająca się przed nami. Dookoła wspomnienia, dawne rozmowy, zmarli już ludzie. Starość to przestrzeń,
w którą wchodzimy niechętnie. Na oddziale geriatrii wizyty sprawiają nam przykrość, człowiek wchodzi prawie ukradkiem i od razu chce uciec, wracać do swojej młodości, szybko, byleby tylko nie przyznać się, że to również nasz czas i nasza starość. Uciec przed samym sobą, tak jakby starość faktycznie była czymś złym. Nieuważność, która nie potrafi zrozumieć, że starość jest częścią naszego życia, takim samym jego przejawem, taką samą pełnią. Czy idę szybko czy wolno, czy moje stawy pozwalają mi wspinać się po górach, czy już nie dają szans na szybkie wstanie z krzesła
– to ciągle moje możliwości, to ciągle moje życie. Wolimy jednak uciekać i nie patrzeć w ten sposób. Starość zostaje wyparta, jakby była czymś złym.
W Staruszkowie każdy pies jest inną opowieścią. Wraz z ciepłem, które go otacza, z opieką, jaką dostaje zaczyna na nowo żyć. Stary pies czy kot uczą nas starości. One są bardziej uważne niż my. Ogon zaczyna merdać intensywnie, gdy ktoś się zainteresuje zwierzakiem.
Na skwerku wystawiona miska z wodą i karmą cieszy każdego kota. Stary kot nadal wygrzewa się w plamie słońca. Może nawet da się pogłaskać. Każda chwila jest ważna. Każda chwila biegnie tak samo. Jeszcze chwilę można posiedzieć na słońcu.
W rzeźni to tylko spojrzenie. Stary koń służył całe życie, ludzie zaprzęgali go niezliczoną ilość razy do bryczki. Teraz już na nic nie ma siły. Połamane ciało. Starość dla zwierząt użytkowych kończy się jak ich życie, ze stanu jednej rzeczy w zaprzęgu stają się drugą rzeczą – karmą.
W azylu to tylko zastrzyk. Starego kundla nikt nie adoptuje.
Na ulicy to tylko jeden kopniak, starego kota nikt nie zauważy.
Na parapecie to tylko chwila, starego gołębia nikt nie chce.
Pod kołami samochodu to taka szybka śmierć, starego jeża nikt nie zauważy.
W laboratorium nie ma starości, królik umrze zaraz po przeprowadzonych testach. Ta śmierć na końcu jest najłagodniejsza.
W klatkach nie ma starości, lis umrze, nim zdąży przeżyć swoje życie. Ta śmierć na końcu jest jak jego skatowane ciało.
W niszczarce nie ma starości. Kurczaki zakwalifikowane jako nieprzydatne. Dla nich nie ma życia, nie ma starości. Ciało pokrojone żywcem.
Starość, szacowna, spokojna jesień na­­szego życia. Poważana i doceniana. Starość…
Tekst dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek,
ilustracje Elźbieta Bińczak-Hańderek,
fot. Janusz Bończak

dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet.
Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga https://handerekjoanna.wordpress.com

Tekst opublikowany w „Istocie” nr 1/2020

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.

Jedna myśl na temat “Nieuważność

Komentarze są wyłączone.