Inny
Magda miała zapalenie skóry i pasożyty, przeszła ogromny stres, wielokrotnie rodziła. Była zmuszana do życia w skrajnie nieprzyjaznych warunkach, zniewalana i przetrzymywana.
Mimo to znalazła w sobie siłę, uciekła, odnajdując pomoc i zaczęła swoje nowe życie. Jak mówią ci, którzy jej pomogli – Magdalena ma wspaniałą osobowość i potrafi cieszyć się życiem pomimo swej koszmarnej przeszłości.
Halina przeszła podobne piekło, już jako małe dziecko została zamknięta i nie mogła się bawić z rówieśnikami, wiele lat przetrzymywana bez możliwości normalnego rozwoju, życia, bycia sobą. Halina była niewolnikiem. Znalazła jednak w sobie siłę, gdy została uwolniona i poddana długiej terapii (życie w niewoli odbiło się na jej zdrowiu), odzyskała radość życia, zaczęła uczyć się żyć od nowa. Każdy, kto poznał Halinę był pod wrażeniem jej inteligencji i chęci do nauki.
Tosia urodziła się w niewoli, od razu oddzielona od matki wraz z innymi małymi dziewczynkami została skazana na życie w zamknięciu. Nie wolno jej było bawić się, uczyć, dostawała jedzenie, od którego tylko bolało ją ciało i ciągle było jej niedobrze. Gdy dorosła, miała jedno zadanie: rodzić dzieci. Jej stan zdrowia, jej potrzeby, jej życie było nieważne. Liczyło się tylko jedno – ile dzieci zdoła urodzić. Tosia miała szczęście, została uratowana przez dobrych ludzi tuż przed tym, nim jej oprawcy postanowili ją zabić.
Lenka (imię zmienione, Lenka do dziś ukrywa się przed swymi oprawcami w okolicy gminy Otmuchów) zdołała umknąć swym oprawcom pomimo tego, że gonili ją zawzięcie na motorach i do niej strzelali. Lenka była jednak zdeterminowana, wiedziała, że chcą ją zabić i jest kwestią dni, kiedy wykonają wyrok. Co złego zrobiła Lenka? Nie chciała już rodzić kolejnych dzieci, być gwałcona
i wykorzystywana. Podobnie jak Tamara (imię zmienione), która wcześniej przed Lenką uciekła z Puszczy Białowieskiej. Miały szczęście, udało im się przeżyć. Obie ukrywają się do dzisiaj. Ich prawdziwe imiona pozostają nieznane, handlarze współczesnymi niewolnicami bardzo często zmieniają ich imiona i zacierają tożsamość. Ich przeżycia, cała trauma do końca pozostanie niezbadana. Grunt, że teraz mają względny spokój.
Józek (imię zmienione) całe życie pracował niewolniczo. Jego umowa o pracę łamała wszelkie zasady, zmuszany był do pracy fizycznej ponad jego siły. Wiele razy upadał podczas szychty, ale nikt na to nie zwracał uwagi. Jego pracodawca miał umowę i z lekarzem pracy, i z policją. Józek nic nie mógł zrobić. Gdy z wiekiem osłabł już na tyle, że nie był w stanie podołać obowiązkom, pracodawca wyrzucił go z pracy i z domu. W ten sposób Józek trafił w ręce bandytów. Najpierw znęcali się nad nim, bo był stary i słaby, a potem go zabili. Ciała Józefa nigdy nie odnaleziono. Jego kolega z pracy, Rysiek, rok potem doświadczył tego samego, został wyrzucony z pracy, a gdy trafił w ręce bandytów, nikt nie upomniał się o starego Ryśka. Bili go, znęcali się nad nim, a na koniec go zamordowali. Ciało Ryśka, tak jak Józka, zaginęło.
Takich historii gwałtów, maltretowania, przetrzymywania, zniewalania, zmuszania do niewolniczej pracy są miliony. To miliony koszmarnych przeżyć i śmierci. A przecież żyjemy w XXI wieku. Zgodnie z konwencją genewską, prawem międzynarodowym, nielegalne jest niewolnictwo, tortury czy mordowanie. Zbrodnią jest przetrzymywanie na siłę i gwałcenie, zbrodnią jest zabójstwo czy zmuszanie do niewolniczej pracy. A jednak historie Magdy, Haliny, Tośki, Lenki, Tamary, Józka i Ryśka zdarzyły się naprawdę. I nie są oni odosobnionym przypadkiem, wiemy o nich, bo Magdzie, Halinie, Tośce, Lence i Tamarze udało się uciec, a o Józku i Ryśku, o ich strasznej śmierci wiemy, bo zaczęli pisać aktywiści i dziennikarze. Czy jednak oprawcy zostali schwytani i ukarani, czy policja wszczęła śledztwo, czy prokuratura rozpoczęła pracę nad oskarżeniem sadystów, którzy zgotowali piekło tym nieszczęśnikom?
Czy opinia publiczna w przerażeniu nad skalą zbrodni i nieszczęścia zaczęła domagać się zmiany w prawie i w traktowaniu ofiar?
Dlaczego milczymy na temat Magdy, Haliny, Tośki, Lenki, Tamary, Józka i Ryśka, dlaczego pomimo to, że ich historia została opisana w mediach ciągle nic nie robimy? Magda, Halina i Tośka to kury, Lenka i Tamara to krowy, a Józek i Rysiek to konie. Opadły Państwu emocje? Ten tekst przestał być taki przerażający? Dlaczego? Czy Magda nie cierpiała, jak jej łapki odparzały się na jej własnych odchodach, czy Halina nie była przerażona, kiedy przerzucano ją z klatki do klatki, czy Tośka nie była na skraju załamania, gdy wrzucono ją do niszczarki, która miała pociąć ją żywcem? Czy Lenka i Tamara nie były gwałcone, gdy dokonywano sztucznej inseminacji? Nie były zmuszane do rodzenia dzieci? Czy nie odbierano im ich niemowlaków? I co, to nie jest straszne?
Jaka jest różnica między kurą, krową, koniem a człowiekiem? Zakładamy często, że ogromna, przede wszystkim powołując się na nasze niebywałe zdolności intelektualne i świadomość, tradycyjnie też w metafizycznym ujęciu przypisuje się człowiekowi posiadanie duszy. Z tej perspektywy pomijamy, że zwierzęta tak jak my, zwierzęta ludzkie, mają mózgi, często o skomplikowanych i rozwiniętych funkcjach poznawczych, odczuwania, percepcji, pamięci, doznawania. Opiekunowie kury Magdy naprawdę byli nią oczarowani. Ta biedna istota bardzo szybko zaczęła okazywać im sympatię i wdzięczność. Kura Tośka zasłynęła nie tylko z serdeczności i przywiązania do swoich opiekunów, ale również do pozostałych członkiń i członków jej nowego stada. Gdy tylko pojawiały się nowe kury w przytulisku (Tośka tak jak Magda trafiła do fundacji „Otwarte Klatki”), Tośka szła je powitać i szybko się z nimi zaprzyjaźniała. Lenka wykazała się bardzo dużą inteligencją, by umknąć polującym na nią strażnikom, weterynarzom i właścicielowi. Tak samo Tamara, dodatkowo ta krowa przystosowała się do życia w stadzie żubrów. O kompetencjach, zdolnościach uczenia się, empatii i inteligencji zwierząt można pisać bardzo dużo, mimo to ciągle stajemy obojętni wobec ich krzywdy. Ciągle uzurpujemy sobie, że to tylko my jesteśmy tacy wyjątkowi i niezwykli, ciągle fałszywie zakładamy, że to tylko my mamy świadomość.
Czynimy ze zwierząt innych, obcych, ponieważ tak nam wygodniej. Przyzwyczailiśmy się, że potrzebujemy do życia ciał zwierząt, ich skóry, kości, ich pracy. Na co dzień gramy w taką dziwną kulturową grę. Nie mówimy o mordowaniu, o zagładzie, jaką są wszystkie hodowle przemysłowe, tylko mówimy o przemyśle mięsnym. Nie mówimy o ciele zwierząt a o mięsie, filecie, foie gras. Nie mówimy o cierpieniu, przerażeniu, o ścisku, zaduchu, maltretowaniu i zniewoleniu tylko o hodowli klatkowej. Nie mówimy o stresie, biciu, duszeniu tylko o transporcie do rzeźni. Nie mówimy o cierpieniu, stracie, stresie odłączenia młodego cielątka od matki, wolimy mówić o mleku. Czasami nawet zapominamy dodać do tej nazwy „mleko krowie”.
Robimy ze zwierząt innych, gorszych, ponieważ jest nam wówczas lepiej, łatwiej zawłaszczać ich ciała, ich pracę i życie. Pozostawiamy je bezimienne, co odbiera im podmiotowość. Nie są już konkretną istotą żyjącą, która ma prawo do bycia sobą, a stają się tuszą, kilogramami mięsa, przedmiotem transakcji, handlu. Bezimienne, bez osobowości, bez praw, mogą być traktowane jak przedmiot. Robimy ze zwierząt innych, gorszych dla usprawiedliwienia przeprowadzanych na nich eksperymentów medycznych. Dlatego też hodowle wielkopołaciowe stały się normą i to bardzo często usprawiedliwianą wyższą koniecznością realizowania potrzeb ludzkich.
Przedstawiamy zwierzęta jako innych, gorszych, ponieważ jest nam o wiele łatwiej utrzymać wówczas status wyjątkowości samego człowieka. Nasze eksploatacyjne, wyniszczające i bezwzględne podejście do zwierzęcia wymaga mocnego usprawiedliwienia. A takim staje się założenie, że człowiek jest kimś radykalnie odmiennym od innych istot żyjących na świecie. Wybudowanie
hierarchii, odcięcie się od faktu, że przecież my sami jesteśmy zwierzętami staje się dobrą strategią.
Na polu bawełny Campo Algodonero, w miejscu odkrytej w 2001 roku zbiorowej mogiły znajduje się tablica upamiętniająca zmarłe kobiety: Claudia Ivette Gonzalez, Esmeralda Herrera Monreal, Laura, Maria, Mayra. Ciągle wiele rodzin czeka na informacje, co stało się z ich córkami, siostrami, przyjaciółkami, nadal sprawcy nie zostali wykryci. Kobietobójstwo w Ciudad Juárez wstrząsnęło światem, ale i nic nie zmieniło. Tak samo jak walka z przemytem ludzi i handlem żywym towarem. Niewolnictwo jest karalne i traktowane jak zbrodnia, mimo to ciągle na świecie porywani są ludzie, a w seksprzemyśle większość kobiet to ofiary niewolniczych praktyk. Statystyki nie są jednoznaczne, trudno szukać pełnych danych, handel ludźmi wymyka się analizom. Szacunki mówią o sprzedaży około kilkuset tysięcy kobiet rocznie. Szacunki UNICEF-u podają 500 tysięcy ofiar rocznie, a FBI ok. 1,3 mln, przy czym są to dane dotyczące samych dziewcząt i kobiet na całym świecie. A trzeba pamiętać, że niewolnictwo dotyka również mężczyzn. Dokładnej liczby ofiar tak samo jak ich tożsamości i losu w większości przypadków po prostu nie poznamy.
Organizacja „Free the Slaves” szacuje, że około 27 milionów ludzi na świecie wykonuje niewolniczą pracę. Oczywiście jest to ostrożny szacunek, ponieważ w wielu przypadkach dochodzi do rozmycia winy prześladowcy. Tak jak w Brazylii, gdzie wielu mężczyzn jest najpierw rekrutowanych do niewolniczej pracy obietnicą dobrego zarobku, a po sezonie zostają oni „zwolnieni” bez zapłaty. Dlaczego po prawie roku niewolniczej pracy ci ludzie zostają z niczym? „Zatrudniający” ich „przedsiębiorcy” deklarują, że ich „pracownicy” mieli długi, które swoją pracą właśnie spłacili. Tak samo w mroku ginie proceder porywania dzieci i młodzieży do terrorystycznych ugrupowań.
Wspomniane przeze mnie na początku kury, krowy i konie znajdują się tak naprawdę w jednym szeregu z kobietami i mężczyznami, którym odebrano wszystko: prawo do stanowienia o sobie, o swoim ciele, których bito, gwałcono, zmuszano do niewolniczej pracy, a często też mordowano, gdy próbowali uciec. Tak naprawdę nasza obojętność, brak zainteresowania ich losem jest taka sama. Czasami natkniemy się na informacje fundacji Itaka, czasami wstrząśnie nami opowieść aktywistów, którzy wdarli się do rzeźni. Przez chwilę może zaczniemy się zastanawiać, kto i w jakich warunkach utkał nasz dywan, zebrał naszą kawę, uszył naszą koszulę, może przestawimy się na mleko migdałowe i zasmakujemy w kuchni wegańskiej. Ciągle jednak za mało w nas empatii, ciągle za mało w nas świadomości.
Tymczasem stworzyliśmy system wykluczających kultur, gdzie są lepsi i gorsi, z prawem do życia i pozbawiania tego prawa.
W wielu miejscach świata zwierzęta ludzkie i pozaludzkie są zniewalane i zabijane,
w wielu miejscach świata odwracamy wzrok od tego, co okrutne i bezwzględne.
Przyzwolenie na jedno zło otwiera drogę do następnego. Akceptacja cierpienia jednej istoty staje się początkiem ogólnej znieczulicy. Szacunek i empatia jest tym, czego możemy się nauczyć, działanie na rzecz innych zaczyna się wtedy, kiedy uświadamiamy sobie, jak cenna jest inność. Zło rozwija się w całym pakiecie, najpierw kopie się psa, potem wyśmiewa się z bezdomnego, kobietę, a potem… Wyzysk i cierpienie bardzo łatwo spowodować. Uratowanie życia jest już o wiele trudniejsze.
Tekst dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek,
ilustracje Elźbieta Bińczak-Hańderek
dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet.
Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga https://handerekjoanna.wordpress.com
Tekst opublikowany w „Istocie” nr 1/2020
Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.
Pingback: Zapowiedź – Magazyn ISTOTA