Rzecznik potrzebny od zaraz?
Rozmowa z szefem Fundacji Viva Akcja dla Zwierząt Cezarym Wyszyńskim
Odwiedziliśmy schronisko dla zwierząt, które znajduje się nieopodal Warszawy w Korabiewicach.
Na stronie internetowej www.schronisko.info.pl w zakładce znajdziecie informację, jak można do schroniska dojechać, my akurat podróżowaliśmy samochodem przez Żyrardów, ale można do niego dostać się różnymi środkami komunikacji. Czego się dowiedzieliśmy?
Schronisko jest pod Waszą opieką. Czy możesz więcej opowiedzieć o tym miejscu?
– Schronisko zajmuje powierzchnię mniej więcej 20 hektarów, a pod opieką mamy około 300 zwierząt. Mieszkają u nas głównie psy,
a pozostałe zwierzęta to między innymi: konie, świnie, kozy, owce oraz lisy…, a jeszcze są oczywiście krowy (uśmiech).
Krowy są Twoimi ulubionymi zwierzętami?
– Nie, nie mam jakichś ulubionych gatunków zwierząt, ale mogę powiedzieć, że krowy bardzo mnie ciekawią, pewnie dlatego, że wcześniej miałem z nimi niewielki kontakt.
Opiekujecie się schroniskiem jako fundacja od kilku lat…, ale powstało ono o wiele wcześniej…
– Przejęliśmy schronisko około ośmiu lat temu, ale faktycznie istnieje dłużej. Szczerze, to nikt nie zna dokładnej daty jego powstania, ale zakładamy, że zwierzęta przebywały tu już od 20 lat. Schronisko zostało założone przez panią Magdalenę, która dopóki opiekowała się kilkoma psami, to dawała radę. Jednak liczba zwierząt w schronisku rosła i w końcu doszła do ok. 800! A przecież, żeby opiekować się taką liczbą zwierząt, potrzebna jest armia odpowiedzialnych osób. Niestety opiekę nad zwierzętami sprawowali ludzie bez odpowiedniego przygotowania, borykający się często z osobistymi problemami, które uniemożliwiały sprawowanie dobrej opieki. Sytuacja zwierząt tam przebywających była tragiczna. Dochodziło wśród nich do licznych zagryzień, a nieleczone cierpiały. Wiele zwierząt umierało w strasznych warunkach. Na przestrzeni tych lat życie stracić mogło nawet ponad tysiąc zwierząt!
W związku z tragiczną sytuacją zwierząt postanowiłeś, że Viva Akcja dla Zwierząt przejmie opiekę nad nimi…
– Alarm, że w schronisku źle się dzieje zwierzętom podnoszony był przez wiele osób już kilka lat wcześniej. Również nasi wolontariusze, chcąc pomóc, zgłaszali różne uchybienia. Przejęcie tego schroniska było bardzo skomplikowane logistycznie, dlatego była to bardzo trudna decyzja. Baliśmy się je przejąć z taką ogromną liczbą podopiecznych. Nie mieliśmy możliwości przewiezienia ich do innych miejsc. Natomiast służby odpowiedzialne za kontrolowanie schroniska całkowicie zawiodły. Inspekcja Weterynaryjna i wójt uważali, że w schronisku wszystko jest w porządku. Przeprowadzając kontrole stwierdzali, że nic złego się nie dzieje. Rzeczywiście, przyjeżdżając do schroniska na pierwszy rzut oka można było odnieść wrażenie, że jego właścicielka, starsza pani, chce dobrze dla zwierząt, tylko nie radzi sobie z obsługą i całą logistyką związaną z prowadzeniem schroniska i że potrzebuje tylko trochę pomocy. Natomiast po jakimś czasie, jak poznawało się stopniowo zasady funkcjonowania schroniska, okazywało się, że to ona niestety jest problemem tego miejsca. Podejmowała złe decyzje, np. nie zgadzała się na adopcje i sterylizacje zwierząt. Finalnie gdy zrozumieliśmy, jaka jest prawdziwa sytuacja w schronisku, musieliśmy pomóc zwierzętom.
Sytuacja w Polsce pokazuje, że organizacje pozarządowe, które starają się być rzecznikami praw zwierząt, są niejednokrotnie bezradne. Brakuje im finansowania czy też wsparcia prawnego, bardzo koniecznego podczas prowadzenia spraw sądowych… Czy nie uważasz, że nieodzowne byłoby powołanie osoby, która na poziomie centralnym wspomagałaby działania organizacji takich jak Twoja, pomagając Wam w Waszej misji ratowania zwierząt? Czy myślisz, że taką osobą mógłby być rzecznik praw zwierząt?
– Myślę, że tak, chociaż o tym, czy taka instytucja by się sprawdziła decydowałoby wiele czynników. Organizacje zdecydowanie potrzebują pomocy, ponieważ zwierząt oczekujących na nią jest bardzo dużo. Powstają organizacje nawet lokalne, ale one, tak jak nasza, choć duża, nie mają wystarczających narzędzi i możliwości, by skutecznie pomóc wszystkim zwierzętom.
Nie ma też skutecznej kontroli nad tymi nowo powstającymi organizacjami…
– Są organizacje, które działają nierzetelnie, ale to jest promil wszystkich organizacji i temat na osobną rozmowę, bo faktycznie warto o tym mówić. Organizacje, które nie działają dobrze psują opinie pozostałym. Jednak, jeśli mówimy o rzeczniku praw zwierząt, to myślę, że do jego kompetencji należałaby głównie poprawa sytuacji zwierząt. Natomiast nadzór nad organizacjami jest domeną właściwego ministra.
W naszym wypadku jest to minister rolnictwa i ma on odpowiednie narzędzia, żeby taki nadzór sprawować. Są też kontrole wojewody, który również ma takie uprawnienia.
Czy mógłbyś powiedzieć, będąc opiekunem bardzo dużego schroniska dla zwierząt, w jaki sposób rzecznik praw zwierząt byłby Wam pomocny?
– Rzecznik – zależnie od tego, jakie miałby kompetencje i kto sprawowałby tę funkcję – mógłby być pomocny w prowadzeniu naszej misji. Kilka lat temu zebraliśmy ponad 200 tys. podpisów pod projektem obywatelskim o ochronie zwierząt,
w którym był m.in. postulat powołania takiego rzecznika.
Oczywiście, mamy dużo problemów i te problemy często biorą się z przepisów, które zapisane są w ustawie oraz jej interpretacji.
W praktyce schroniska zmagają się głównie z brakiem odpowiedniego finansowania, by zapewnić zwierzętom opiekę, brakiem przeszkolonych pracowników, którzy powinni być odpowiednio wynagradzani itd. I tak naprawdę myślę, że rozwiązaniem części naszych problemów jest nałożenie przez ustawę bardziej precyzyjnych obowiązków na gminy, które mogą i czasami uczestniczą w utrzymywaniu schronisk. Jednak to jest bardzo często robione na zasadzie przetargu, gdzie wygrywa najniższa oferta, a to nie jest dobre podejście, jeżeli chcemy zapewnić jak najlepszą opiekę. W konsekwencji wygrywa ten, kto zapewni tanią karmę i opiekę weterynaryjną, która wynika z najniższej stawki dziennej – i jest to zazwyczaj przedsiębiorca. To jest bardzo zła sytuacja dla zwierząt, którą można na poziomie ustawy i rozporządzenia uregulować. Oczywiście rzecznik mógłby inicjować takie nowelizacje. Mógłby koordynować takie projekty, zbierać o nich opinie, czuwać nad nimi, proponować poprawy przepisów i pilnować, by nie uległy pogorszeniu….
…i żeby były skutecznie egzekwowane…
– Tak. Oczywiście. Regularnie dochodzi do sytuacji, gdy posłowie próbują zmienić przepisy na gorsze, zmniejszać wymagania dotyczące utrzymania zwierząt. W związku z tym rzecznik jako organ, który współpracowałby z parlamentem, jak najbardziej miałby tu dużo do zrobienia, co by się dobrze przełożyło na działanie schronisk.
W naszym schronisku mierzymy się z różnymi paradoksami wynikającymi z przepisów. By móc pomagać zwierzętom
hodowlanym, musieliśmy się zarejestrować jako producent rolny i producent trzody chlewnej z przydzielonym mu numerem stada oraz siedzibą. I wszystkie nasze zwierzęta, na które jest nałożony taki obowiązek, mają założony kolczyk, co jest kompletnie bez sensu np. w przypadku kóz, jak i świń, bo dużym kolczykiem ciągle ranią sobie wzajemnie uszy. Te zwierzęta będą żyły z tymi kolczykami kilkanaście lat!
Zwierzęta gospodarskie nie są chronione skutecznie prawem, takim jak zwierzęta domowe w rozporządzeniu o warunkach prowadzenia schroniska. Jeśli ktoś chce się nimi opiekować, trzeba je zarejestrować i kolczykować.
Zdarzają się przez to zabawne sytuacje, gdy podczas kontroli jesteśmy pytani np. o ilość urodzonych knurków, a ponieważ
u nas nie rodzą się żadne, to okazuje się, że wg statystyk jesteśmy bardzo fatalnym, nieproduktywnym gospodarstwem hodowlanym. Albo pytają – ile macie loch rozpłodowych między rokiem a pięcioma…
Ale oni nie wiedzą, że dzwonią do schroniska?
– Wiedzą, ale nie mają w swoich statystykach takiej rubryki! I na pytanie o te wspomniane lochy nie mogę sobie wtedy darować i wymieniam imiona tych świń, na co pani się śmieje…! Zmiana przepisów mogłaby ułatwić nam życie, dostosowując przepisy do istniejących realiów, a trzeba pamiętać, że nie jesteśmy jedynym schroniskiem, które opiekuje się zwierzętami gospodarskimi.
– Dużym wyzwaniem i problemem jest realizacja zapisanych ustawowo praw, bo przepisy są interpretowane przez każdego urzędnika, prokuratora, sąd czy policję, nie chcę powiedzieć w dowolny sposób, ale na pewno w bardzo szerokim zakresie.
I to jest problem. Przygotowaliśmy z mec. Katarzyną Topczewską poradnik dla Ministerstwa Sprawiedliwości, dla sędziów, prokuratorów itd. W nim, korzystając z dużej praktyki orzecznictwa pani Katarzyny, wyjaśniamy np. sytuację, w której w jednej prokuraturze zwierzęta są zabezpieczane jako dowody w sprawie, a inny prokurator odmawia ich przyjęcia jako dowody, ponieważ… i tu cytuje Ustawę o ochronie zwierząt,
w której jest napisane, że zwierzę nie jest rzeczą! A przecież gdy zwierzęta są uznane za dowód w sprawie, to są zabezpieczone i nie muszą wracać do oprawcy! Natomiast jeśli nie są uznane, to jesteśmy skazani na decyzję organu administracyjnego, czyli wójta, który często zna sprawcę i nie chce wydać decyzji o odbiorze zwierzęcia. Takich sytuacji jest naprawdę bardzo dużo.
Powinno to być ujednolicone i w tym rzeczywiście mógłby pomóc rzecznik praw zwierząt. Nie mając bieżących spraw, z którymi borykają się organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, mógłby się skoncentrować na rozwiązaniach systemowych.
Oczywiście ważne jest, kto personalnie objąłby tę funkcję. Bo jeżeli będzie to polityczna decyzja, tak jak nierzadko zdarzało się w przeszłości, gdy były powywoływane osoby o poglądach niekorzystnych dla sprawy, którą miały się zajmować, to będzie to kompletne wypaczenie idei. Także niestety jest tu bardzo dużo pułapek, które warto mieć na uwadze.
A jaką widzisz rolę rzecznika praw zwierząt w edukacji?
– Wspomniałeś o bardzo ważnej rzeczy, o której często zapominamy w toku naszych bieżących działań. Edukacja i ochrona zwierząt jako część podstawy programowej są wpisane do Ustawy o ochronie zwierząt. To jest zapisane! Ale te zapisy nie są realizowane. I właśnie rzecznik, mając o wiele większe umocowanie ustawowe niż organizacje pozarządowe, mógłby tej egzekucji/realizacji prawa przypilnować. Spotykamy się w ministerstwach przekonując, że edukacja ma kluczowe znaczenie dla jakości życia zwierząt. Skutecznie prowadzona edukacja mogłaby zrobić dla zwierząt co najmniej tyle dobrego, co wszystkie organizacje razem wzięte, bo przecież każdy przechodzi przez system edukacji w Polsce. To byłoby trafianie z wiedzą i uwrażliwianiem na los zwierząt do ludzi młodych, którzy są jeszcze otwarci na tę wiedzę, mają wciąż wrażliwość dla zwierząt. I tu naprawdę jest bardzo wiele do zrobienia. Ważne są nawet drobne elementy w edukacji, które mogą zaowocować wzbudzeniem empatii. Np. to, czy w czytance dla najmłodszych będzie przedstawiona historia, w której ktoś chciał pieska i poszedł do sklepu i go sobie kupił, czy zastanawiając się nad tym, poszedł z rodziną do schroniska i go adoptowali… I nawet gdyby rzecznik osiągnął tę jedną rzecz – realne uwzględnienie ochrony zwierząt w podstawie programowej, to już byłby duży sukces. I tu właśnie widzę jedną z podstawowych jego ról.
Mógłbyś podpowiedzieć, kto mógłby zostać rzecznikiem?
– To jest bardzo trudne pytanie, ale kluczowe, bo nawet jeśli wyposażymy rzecznika we wszystkie kompetencje przysługujące mu na tym stanowisku, a nie będzie on przychylny sprawom zwierząt, to będzie to stanowisko zmarnowane.
Pula osób w Polsce, które znają pracę organizacji pozarządowych od podszewki, a co za tym idzie problemy dobrostanu zwierząt, mają dużą praktykę, wiedzę i doświadczenie, nadal jest dosyć mała. To nie jest temat praw obywatelskich, to nie jest temat praw dziecka, o których mówimy od dziesiątków lat i są nawet już na ten temat kierunki studiów oraz rzesze ludzi, którzy się w tych tematach specjalizują. Mnóstwo literatury naukowej itd. My w temacie praw zwierząt nadal trochę raczkujemy i dlatego kompetentnych osób jest wciąż niewiele. Taka osoba na pewno powinna być dobrze skonsultowana z osobami ze środowisk prozwierzęcych, żebyśmy mieli jakiś wpływ na rzecznika i mogli się przynajmniej wypowiedzieć.
Gdyby większość środowiska prozwierzęcego poparła jakąś osobę, to jest duża szansa, że ta osoba mogłaby się sprawdzić na tym stanowisku. Nazwiska nie chciałbym proponować, ale czy to ma być profesor, aktywista czy prawnik… po prostu tego nie wiem. A może dobry organizator właśnie, który ma praktykę i doświadczenie w organizacji. Przecież nie musi być prawnikiem, może ich zatrudniać. Na pewno musi to być osoba, która ma wizję i zdolności organizacyjne, jest otwarta na nowe pomysły, na ludzi… Oczywiście ta osoba powinna być weganinem, bo to zmienia perspektywę i podejście do zwierząt jako właśnie do produktów. Myślę, że byłoby rażącą sprzecznością, gdyby rzecznik ochrony zwierząt je konsumował.
Czy jesteś weganinem?
– Tak. Zdecydowanie, od wielu lat.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Janusz Bończak, fot. autor
Prosimy o wsparcie naszej pracy redakcyjnej:
Serdecznie zapraszamy do wykupienia prenumeraty na rok 2020 (100 zł z wysyłką)
https://sklep.istota.info/pl/c/Prenumerata/17
lub wydania cyfrowego (4 zł):
https://sklep.istota.info/pl/p/Dwumiesiecznik-Spoleczno-kulinarny-Istota-12020.-Wydanie-cyfrowe.-Prosze-wybrac-w-dostawie-ODBIOR-OSOBISTY.-1/62
wydania papierowego (8 zł + koszty wysyłki):
https://sklep.istota.info/pl/p/Dwumiesiecznik-spoleczno-kulinarny-Istota-12020.-Wydanie-papierowe./61
Zapraszam do przeczytania książki autorstwa Marka Krydy, pt. „Polska Wikingów”
https://sklep.istota.info/pl/p/Polska-Wikingow.-Marek-Kryda/47