Co Mercedes ukrywa za gładką maską Gen H2?

Spread the love

Co się wydarzyło, że Daimler ogłosił, że pracuje nad ciężarówką na ogniwa paliwowe?

Może Niemców zdopingowali Koreańczycy wprowadzający zaledwie kilka samochodów na wodór w Szwajcarii, a może coś innego. Podając dość odległy, kilku letni okres ( przynajmniej uczciwie) do rozpoczęcia produkcji, Mercedes zdecydował się jednak upublicznić kilka ważnych informacji o pojeździe zwanym Gen H2. Prawdą jest, że niemiecki koncern zajmuje się wodorowymi autami od 25 lat, więc ma już pewne doświadczenia. Skoro zaś podpisał umowę o współpracy nad nowymi napędami z konkurentem ze Szwecji, a dostał też 17 mln euro od rządu na prace rozwojowe – czas brać się do pracy.

Teraz w Woerth Daimler pokazał pierwszy raz publicznie (tydzień wcześniej w Berlinie tylko medialnie) ciągnik Gen H2 – koncepcyjnego trucka na ogniwa paliwowe. I one stały obok, choć zabezpieczone szklanymi szybami. W dodatku przyznali, że tak naprawdę ten wodorowy truck za 5 lat będzie wyglądał inaczej…Dlaczego?
Bo jednym z głównych zadań, wręcz wyzwaniem dla konstruktorów jest zaprojektowanie zupełnie nowego układu chłodzenia. Wprawdzie każda maszyna w czasie pracy nagrzewa się i trzeba ją chłodzić, ale diesel ze swoimi gorącymi spalinami i zmieniającymi się potrzebami ich chłodzenia wyróżnia się między maszynami. Skoro układ chłodzenia ogniw paliwowych będzie inny niż w dieslu, to otwory na masce będą zupełnie inne. Stąd gładziutka wypukła maska koncepcyjnego trucka to tylko dekoracja.
Zauważyliście że napisałem ogniwa, a nie ogniwo ? Bo mają być dwa. A dlaczego nie jedno wieksze? Bo Daimler wyraźnie podkreśla modułowy charakter nowej budowanej architektury wodorowej. Z dwóch powodów.

Po pierwsze, projektuje ogniwa pasujące do różnych pojazdów (to modułowość), a po drugie, takie postępowanie pozwoli na obniżenie kosztów projektowania a potem produkcji.
Zatem , na 99 procent, wodorowy Actros ( czy jak się będzie nazywał) , jeśli ma mieć osiągi porównywalne z obecnym i zasięg aż 1000 km, powinien mieć dwa urządzenia przerabiające wodór na energię elektryczną, takie dwa moduły po 150 kW każdy!

Nawet za szklaną pokrywą widać że i tak zajmą troszkę mniej miejsca niż obecny silnik 6 cylindrowy. Za to będą wyraźnie lżejsze bo te ważą 2 razy po 250 kg, czyli dwa razy mniej niż ponad tonowy ropniak. Wodorowa instalacja będzie pracowała pod napięciem 800 Volt, zaś baterie przechowujące energię kierowaną do silników elektrycznych mają mieć 70 kWh. Każdy z dwóch silników ma mieć moc 230 kW i oferować moment 1577 Nm. Ciekawe, ale samochód ma mieć jeszcze mały silniczek spalinowy potrzebny m.in. do zabezpieczenia się przed ewentualnymi skokami napięcia.

Najwięcej zainteresowania wzbudza samo źródło energii czyli wodór, gdyż podano że będzie magazynowany w zbiornikach w stanie ciekłym, dla zwiększenia gęstości w zbiornikach. W sumie ma go być 80 kg. Ale obecnie w Niemczech w żadnej publicznej stacji nie da się go kupić. Opanowanie technologi przechowywania i przewożenia ciekłego wodoru nie zajmie na pewno aż kilku lat. Tyle jednak zajmie zbudowanie podstawowej choćby sieci stacji napełniania takim wodorem.

Tu trzeba podkreślić znaczenie decyzji o mocnym wejściu w technologię wodorową Mercedesa. Będzie miała sens wtedy, gdy państwo ( a raczej Europa) pomoże sprawnie zbudować sieć stacji wodorowych i wtedy gdy eksploatacji wodorowych trucków będzie opłacalna. Koncern obiecuje niskie koszty TCO i brak spalin, ale czy rząd niemiecki ( a potem inne) faktycznie tak jak zapowiedział tydzień temu, pomoże budować stacje?

Jeśli ktoś przypuszcza że pokazany wodorowy samochód może być tylko reklamą firmy ze Stuttgartu, ja tak nie myślę. Choćby dlatego że Amerykanie naciskają na elektryczne czyli wodorowe samochody i choć nie podają jeszcze szczegółów – mogą już mieć rozwiązania ! A rozwój w takiej technologii może się odbywać tylko globalnie, na kilku kontynentach, a nie w jakimś zakątku.

Mercedes właśnie zdecydował o przyspieszeniu. No to odliczamy!
Źródło: http://www.truckitransport.pl/