„Weganizm dostrzega wyjątkowość czujących istot, związaną z ich podmiotowością i podatnością na krzywdę”
Weganizm to nie dieta, to sposób życia, to kultura i filozofia. Dieta pojawia się na samym końcu tego dość interesującego choć momentami trudnego procesu. Czym zatem jest weganizm? Co oznacza dostrzeżenie wyjątkowości czujących istot?
Anielka, dla mnie Anielka, z zaropiałym nosem, oczami, z gnijącą raną pełną robaków w ogonie, ze zwichniętą tylnią łapą, czarnobiała, wychudzona o matowym futerku. Anielka szła przez autostradę. Przeszła pewnie pobliską łąkę, zapewne wywróciła się na niej wiele razy, bo miała tylko trzy łapki, zresztą była tak brudna, że musiała wpaść w niejedną błotną plamę. Gdy wyszła na autostradę przystanęła. Była już tak słaba i zmęczona, że przestała się bać. Samochodu pędzące nie robiły już na niej wrażenia, [po prostu skulona, z uniesioną zwichniętą łapką robiła dewa kroki i przysiadała. Samochody mijały ją szarpiąc jej ciało pędem jaki pozostawiały za sobą.
Gdy wzięłam ją na ręce miałam wrażenie, że podnoszę brudne nic. Tylko kości wbijające się w moje dłonie, potem kolana podpowiadały, że to nic jednak jest kotem. Potem okazało się, że to koteczka, trzymiesięczna, ale tak wychudzona, że wyglądała ma dwa miesiące. Posklejane, zaropiałe oczy, koci katar, świerzb, robaki w ogonie. Kot którego nie chce nikt przytulić, ale który od razu przytula się całym sobą. Anielka od samego początku wtuliła się we mnie, tuliła się do weterynarek, potem do swojej mamy zastępczej. Teraz jeszcze na kwarantannie, ale już z mamą zastępczą, czeka na kolejne etapy leczenia i potem na adopcję.
Anielka, teraz pewnie już ze zmienionym imieniem ma szansę wyrosnąć tak naprawdę na pięknego, pełnego miłości kota. Ma szansę ponieważ ktoś się zatrzymał, zebrał ją z tej autostrady na której się błąkała, nie dał jej zginąć. Ktoś nie był obojętny. Wiele osób przejechało obok małego, brzydkiego, chorego kota nie zatrzymując się, w całkowitej obojętności na fakt, że jeszcze trochę a to zwierzę zostanie potrącone przez samochód i zginie. Gdyby nie została rozjechana zabiłby ją koci katar i gangrena. Tak czy inaczej nasza ludzka obojętność zabiłaby to kocie dziecko, skazała na cierpienie.
Na Polsko-Białoruskiej granicy utknęli ludzie. Uchodźcy przed wojną, terrorem, śmiercią i głodem. Na Polsko-Białoruskiej granicy chorują i umierają uchodźcy, przy całkowitej obojętności straży granicznej i wojska. Ci bezbronni, wymęczeni, chorujący i umierający ludzie budzą obojętność tylko dlatego, że ktoś wydał taki rozkaz. To obojętność wytresowana instytucjonalnie. Bez łamania rozkazów wystarczyłoby podać lekarstwa, koc, jedzenie, dopuścić lekarzy. Bez narażanie się na konsekwencje wystarczyłoby przestrzegać konwencji genewskiej, która nakazuje by takie osoby, które proszą o pomoc wziąć do ośrodków dla uchodźców i wszcząć odpowiednie procedury. Nic takiego jednak się nie dzieje. Przybywa chorych i w stanie krytycznym, przybywa nieszczęścia i ludzi, którym odebrano wszystko, zatrzymano w przygranicznym piekle.
Uchodźcy to ludzie potrzebujący wsparcia: stracili swój własny dom, nierzadko byli świadkami śmierci najbliższych im osób, nie raz przesiedzieli na obozach dla uchodźców całe miesiące czy lata marząc o pracy i normalnym życiu. Uchodźcy to ludzie, którzy potrzebują wrażliwości i zrozumienia tych z nas, którzy mają to szczęście i żyją bezpiecznie.
Pani Helenka ma dziewięćdziesiąt lat. Codziennie budzi ją ból kręgosłupa, długo i ostrożnie wstaje, idzie do kuchni i nastawia czajnik na herbatę. Zaczyna nasłuchiwać. Kamienica jeszcze śpi, kto wstaje o trzeciej nad ranem, jak dla wielu to jeszcze trzecia w nocy? O piątej dwadzieścia złapie pierwszego sąsiada. Ten zawsze nerwowo rzuca jej dzieńdobry i biegnie dalej. Pani Helenka to rozumie, biedak pracuje na dwie zmiany, musi się śpieszyć. Ale mówi jej dzień dobry i to są te pierwsze dwa słowa wypowiedziane do niej. Potem o szóstej, siódmej trzydzieści złapie tych słów pięć, od pięciu sąsiadek pośpiesznie zmierzających do pracy. O dziesiątej jak ma szczęście to pojawia się listonosz, ten czasami zapyta ją jak się czuje i co tam słuchać u niej. Po południu zaczyna się wyłapywanie sąsiadów gdy wracają z pracy, czasami po prostu stoi przy skrzynce na listy i czeka bezczelnie na dzieci wracające ze szkoły, na gości sąsiadów, czy na chłopców z ulotkami w ręku. Byleby tylko porozmawiać. Pani Helenka to jedna z tych tysięcy osób, które żyją samotnie, bez rozmowy, bez wsparcia, zamknięte w swoim domu, w biedzie, ludzkiej obojętności.
Obojętność zabija wszystkie te istoty czujące, które same sobie nie poradzą. Obojętność zabija wszystkich którzy potrzebują by się niemi zająć, leczyć, nakarmić, ubrać. Nie ważne czy to brudny, zaropiały kotek na autostradzie, czy to uchodźca na granicy, czy to stary człowiek, który żyje na granicy głodowej emerytury i w ciągłej torturze samotności.
Weganizm dostrzega wyjątkowość czujących istot, związaną z ich podmiotowością i podatnością na krzywdę. A to oznacza rzecz bardzo prostą i bardzo trudną zarazem: nieobojętność. Anielka jest wyjątkowym kotem, ponieważ miała siłę i przeżyła w ogromnym cierpieniu z zainfekowanym ogonem i chorą łapą. Miała siłę by dać szasnę ludziom, którzy ją znaleźli i zaczęli się nią opiekować. To wyjątkowa istota żyjąca, pełna miłości i nadziej. Uchodźca w lesie jest wyjątkową osobą, bo znalazł w sobie siłę, by zostawić rodzinę w obozie dla uchodźców, zaryzykować wszystko i uciec. Kierunek wymarzona Europa, tu chce znaleźć pracę i sprowadzić swoich najbliższych. Ten wyjątkowy, wspaniały, dzielny człowiek nie poddaje się, ale walczy za siebie i dla swojej rodziny. To bohater, który nie daje się zabić. Pani Helenka jest wspaniałą kobietą. Wychowała trójkę dzieci, dwoje już pochowała tak jak męża, siostrę i kuzyna. Pamięta okupowany Kraków, pamięta jak po wojnie nic nie było i był terror, pamięta jak solidarność dała ludziom nadzieję w latach osiemdziesiątych. Pani Helenka jest bohaterką, potrafi trwać w swojej samotności, biedzie, i cały czas czeka. Ona rozumie, że ludzie nie mają czasu, że jej sąsiedzi tak jak i jej syn nie mają czasu. Ona i tak wszystkich kocha. Wystarczy jej dzień dobry, potrafi żywić się tymi słowami cały dzień.
Co łączy porzucone zwierzę, ukrywającego się w lesie człowieka, samotną starą osobę – nasza obojętność. Co może zmienić tę krzywdę – nasze zaangażowanie i empatia. Weganizm dostrzega wyjątkowość innych istot żyjących, weganizm jest odpowiedzią na krzywdę, na zło, na samotność, na cierpienie. Weganizm jest zaangażowaniem. Nie można nie dostrzegać, nie wolno udawać, że problemu nie ma. Weganizm dostrzega wyjątkowość czujących istot, związaną z ich podmiotowością i podatnością na krzywdę. Dookoła nas jest życie, pełno cierpienia, żalu, samotności, nieszczęścia, pełno potrzeb by ktoś nas dostrzegł, tylko porozmawiał, tylko zatrzymał się na chwilę, by dał nam szansę. Gdy dostrzeże się innych wszystko staje się oczywiste: nie jestem sama, nie jestem sam, mam tyle jeszcze do zrobienia. Go vegan!
Tekst dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ, fot. rys. Janusz Bończak
dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ, wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet. Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga https://handerekjoanna.wordpress.com