Patron myśliwych?
Kilka uwag o moralnej schizofrenii – czyli dlaczego św. Hubert nie powinien być patronem myśliwych?
W imieniu Zarządu Polskiego Towarzystwa Etycznego wystosowałam 30.10.2018 r. otwarty list przeciwko wykorzystywaniu postaci św. Huberta jako patrona Polskiego Związku Łowieckiego oraz celebrowaniu przez ten związek – 3 listopada – dnia poświęcenia relikwii Huberta z Liege. W liście przypomniałam postać świętego, żyjącego na przełomie VII/VIII wieków, którego wiodącą rozrywką w młodości było polowanie. Jednakże, według legendy w Wielki Piątek podczas polowania, w 695 roku dane było Hubertowi przeżyć mistyczne objawienie, ponieważ ukazał mu się biały jeleń z jaśniejącym krzyżem w porożu. Hubert miał usłyszeć głos Boga, który przestrzegał go przed niepohamowaną pasją i żądzą zabijania, jaką jest myślistwo. To metafizyczne doświadczenie spowodowało radykalną zmianę w życiu Huberta, który porzucił broń, przestał strzelać do zwierząt, zaczął czytać Nowy Testament, rozpoczął studia teologiczne, wstąpił do zakonu i prowadził później działalność misyjną. Według wielu podań uzyskał również zdolność uzdrawiania zarówno chorych ludzi, jak i chorych zwierząt. Późniejsze uświęcenie Huberta przez Kościół Katolicki było argumentowane tym, że człowiek ten porzucił dotychczasowy sposób życia, w którym wiodącą wartością była przyjemność, w tym również przyjemność czerpana z pogoni i zabijania zwierząt, a zaczął służyć Bogu. W liście podkreśliłam, że do rangi absurdu i czegoś, co można nazwać diabelskim chichotem urasta fakt, że od wielu lat św. Hubert jest patronem Polskiego Związku Łowieckiego (zagranicznych związków łowieckich również), a biały jeleń z krzyżem w porożu jest wykorzystywany jako symbol tej organizacji. Przecież Hubert wstąpił do zakonu, porzucił broń i wyrzekł się okrutnej praktyki i rozrywki opartej na zabijaniu. W liście zaprotestowałam przeciwko wykorzystywaniu postaci świętego do utrwalania w społeczeństwie polskim praktyk związanych z myślistwem rekreacyjnym, uznając to nie tylko za przejaw ignorancji i zakłamania, ale również złej woli, nieuczciwości i z psychologicznego punktu widzenia wypierania niewygodnych treści. List został zamieszczony w Internecie i wywołał falę nienawiści skierowaną pod moim adresem. Otrzymałam kilkadziesiąt wpisów prześmiewczych, wulgarnych, obraźliwych, prawdopodobnie od myśliwych. Ktoś z internautów trafnie zauważył, że musiałam uderzyć w szczególnie czuły punkt. Podniosłam rękę na organizację od lat wykorzystującą lasy państwowe (czyli nasze dobro wspólne) do realizacji swoich partykularnych interesów (ekonomiczno-towarzysko-przyjemnościowych), które z dobrem wspólnym nie mają żadnego związku, oraz zakwestionowałam zasadność pseudosakralnego charakteru tej organizacji, która obłudnie nobilituje swoją działalność, uznając świętego Kościoła Katolickiego za swojego patrona i umieszcza krzyż w porożu jelenia jako swój logotyp. Absurd polega na tym, że patronem tej biznesowo-towarzyskiej organizacji jest człowiek, który porzucił to, co ziemskie i m.in. przestał polować, a zwrócił się ku temu, co boskie. Św. Hubert rzeczywiście mógłby być patronem, duchowym opiekunem tylko tych myśliwych, którzy porzucili praktyki myśliwskie. Ludzie ci moralnie dojrzeli do spojrzenia na daną sytuację oczami swojej ofiary, poczuli jej strach, przerażenie i cierpienie. Spowodowało to ich duchowo-moralną przemianę, której podstawą jest współodczuwanie, jest bycie „drugim”, które polega na emocjonalno-mentalnej identyfikacji z cierpiącym człowiekiem albo cierpiącym zwierzęciem. Ludzie ci porzucili broń i postanowili więcej nie zabijać, albowiem uświadomili sobie, że nie czynili tego z głodu i z konieczności przeżycia, ale dla pieniędzy, satysfakcji i sadystycznej przyjemności czerpanej z pogoni, z zadawania bólu i śmierci słabszej od siebie istocie.
Powróćmy w tym miejscu do celebracji dnia świętego Huberta, czyli tzw. Hubertusa. Oficjalnie jest to zbiorowe polowanie o charakterze uroczystym, rozpoczynające jesienno-zimowy sezon łowów, a w praktyce – masowa rzeź zwierząt leśnych. To tzw. święto jest w wielu kościołach poprzedzone mszami w intencji myśliwych. Należy w tym miejscu postawić pytanie: Czy są to msze w celu nawrócenia myśliwych i uczynienia z nich rzeczywistych kontynuatorów dzieła św. Huberta, który zaprzestał łowić zwierzęta i jako misjonarz zaczął „łowić ludzkie dusze”? – Nie. Są to msze w intencji dobrych łowów, w intencji utrwalenia praktyki mordowania zwierząt. Kapłani, często wysokiego szczebla, arcybiskupi, błogosławią myśliwych jako dobroczyńców, jako „tych, bez których nie byłoby lasu i jego mieszkańców”. (https://gdansk.gosc.pl/doc/2779761). Moim zdaniem tego typu msze i głoszone podczas nich kazania wychwalające myśliwych jako obrońców i miłośników przyrody są nie tylko przejawem obłudy i zakłamania, ale przykładem tzw. moralnej schizofrenii. Polega ona na tym, że z jednej strony podczas kazań przypominana jest postać św. Huberta i jego duchowa przemiana, a z drugiej strony udzielane jest błogosławieństwo tym, którzy drogą św. Huberta nie idą, którzy za chwilę wezmą broń i będą strzelać do bezbronnych zwierząt, czyli urządzą sobie makabryczną zabawę w zabijanie. Ale zabawę szczególną, ponieważ uświęconą przez kapłanów i dokonywaną cynicznie pod szyldem „ochrony lasu i jego mieszkańców”…
i oczywiście z miłości do przyrody. Uważam, że Kościół godząc się na odprawianie tego typu mszy, serwuje nam widowisko rodem z teatru absurdu i makabry. Wszak bardzo często pod ołtarzem, przed Eucharystią składane są zakrwawione ciała zabitych podczas polowania zwierząt. Należy zadać w tym miejscu pytanie: Czy tak powinno wyglądać eucharystyczne nabożeństwo ustanowione przez Jezusa Chrystusa, który przecież potępił składanie ofiar ze zwierząt, który wygonił ze świątyni nie tylko kupców, ale również baranki, woły i gołębie przywiezione na zabicie… (J 2, 13-22). Tym samym Pismo Święte mówi nam, że uczestnictwo w Eucharystii nie oznacza zgody na poświęcanie kogokolwiek, ale jest aktem poświęcenia siebie… To tego uczy nas Jezus Chrystus, który podczas Ostatniej Wieczerzy nie kazał zabić żadnego stworzenia, aby spożyć jego ciało, nie zjadł jagnięcia ani owcy. W ten symboliczny sposób Jezus Chrystus mówi nam, że nasz Bóg jest Bogiem miłości i pokoju a nie Bogiem śmierci i zabijania.
Według Ewangelii św. Marka Jezus po zmartwychwstaniu powiedział do uczniów: „Idźcie na cały świat i głoście dobrą nowinę wszelkiemu stworzeniu” (MK, 16,15). W przesłaniu tym zawarta jest wizja kapłaństwa, zgodnie z którą zadaniem kapłana nie jest pochwalanie okrucieństwa i przemocy, ale głoszenie i reprezentowanie uobecnionej w Jezusie Chrystusie Bożej miłości, Bożego miłosiernego serca nie tylko wobec ludzi, ale również wobec innych bożych stworzeń. Odwołując się do słów św. Izaaka Syryjczyka: „Jest to serce, w którym płonie miłość do całego stworzenia, do ludzi, ptaków, do dzikich zwierząt. Ten, kto ma takie serce nie może patrzeć lub myśleć
o jakiejś istocie bez łez współczucia (…). Dlatego właśnie taki człowiek nigdy nie ustaje w modłach również za zwierzęta, poruszony nieskończoną litością, królującą w sercach tych, którzy jednoczą się z Bogiem”. (A.M. Allchin, The World is Wedding: Explorations in Christian Spirituality, 1978, s. 85)
Tekst dr hab. prof. UP Dorota Probucka,
fot. Janusz Bończak, AdobeStock